I znowu w sieci trafiłem na czyjś „życiowy cel” w postaci miliona złotych. I tak się zastanawiam dlaczego osoby piszące o finansach podają taką kwotę – ładną, symboliczną, nieosiągalną dla większości Polaków, ale mimo wszystko niezbyt dużą. I dlatego w tym artykule przybliżę dlaczego uważam, że milion to za mało.
Po pierwsze: realna wartość pieniądza.
Milion wydaje się dużą kwotą w Polsce. Bo i takową jest, bowiem średnia krajowa (czyli pensja niedostępna dla większości Polaków) to 4100 złotych brutto (wg GUS), co netto daje nam 2923,48 złote miesięcznie. Rocznie 35081,76 złote, co oznacza, że milion będziemy zbierać (zakładając, że nic nie wydamy) przez 28,5 lat! Oczywiście to założenie, że nasza pensja się nie zmieni przez ten czas. I że będziemy mogli ją w całości odkładać (np gdy jesteśmy w związku i żyjemy z pensji drugiej osoby) – bez żadnego uszczknięcia z tej kwoty w między czasie.
Jednak po tych ponad 28 latach będziemy mieć raptem 250 tysięcy Euro (lub dolarów) bądź jakieś 190 tysięcy funtów szterlingów. A gdzie inflacja? Polska na przestrzeni ostatnich 25 lat miała hiperinflację, więc nie jest reprezentatywnym przykładem, natomiast spójrzmy np na Wielką Brytanię: gdyby ktoś postanowił w 1987 roku, że chce mieć milion funtów to uwzględniając inflację w UK powinien na koniec 2015 roku mieć 2,65 miliona funtów! To 165% więcej! W Stanach Zjednoczonych sumaryczna inflacja w tym okresie wyszła nieco mniejsza, bo 108,6%.
Prócz inflacji, w grę wchodzi jeszcze jedna kwestia: ile kupimy za naszą roczną pensję? Chleb, czynsz, bilet komunikacji miejskiej to na pewno wystarczy. Ale jeśli popatrzymy na ceny innych produktów? Przeciętny samochód dla rodziny, to sporo większy koszt. Wg danych ze stron producentów (z 9 marca 2016), taka Skoda Rapid to koszt od 45 tysięcy złotych wzwyż. Ford Focus od 64 tysięcy złotych. Nowy Fiat Tipo od 42 tysięcy złotych. Wiem, są mniejsze i tańsze modele, ale mówimy o autach rodzinnych, które jak widać kosztują więcej niż średnia krajowa. W USA przeciętna pensja w 2014 roku to 57 tysięcy dolarów brutto, a nowy Focus startuje od 17 tysięcy dolarów. Różnica kolosalna, prawda?
[otw_is sidebar=otw-sidebar-1]
Po drugie: droga do miliona.
Oczywiście wspomniana na początku przeze mnie droga do miliona zakładała jedynie proste oszczędzanie, bez inwestowania etc. Gdyby wyjść z założenia, że rocznie wrzucamy 35 tysięcy na lokaty na 3%, uwzgledniając podatek Belki to milion osiągniemy w niecałe 22 lata. Nie liczę tu inflacji (przy założeniu 2% rocznie, to ten milion będzie wart tyle, ile dzisiaj 664 tysiące złotych, a fizycznie wpłacimy 770 tysięcy! (te obliczenia wykonałem korzystając z tego kalkulatora dla procentu składanego) Więc trzeba szukać innych dróg, anieżeli proste oszczędzanie czy bezpieczne lokaty. Mało kto jest w stanie odkładać taką kwotę od 20. roku życia, a często nawet jest to dużo większa szansa, że taka kwota będzie zasięgiem przeciętnego Kowalskiego. A rozpoczecie odkładania w wieku 40. lat oznacza, że skończymy mając na karku ponad sześćdziesiąt. To też takie średnie.
Dlatego ważne jest, żeby zacząć myśleć o pomnażaniu majątku jak najszybciej, począwszy od ustalenia kwoty, jaką potrzebujemy, poprzez strategię i możliwości aż po konkretne działania. Wymaga to sporo pracy, wysiłku i poświęcenia, ale czy nie lepiej za młodu się skupić na życiu w dłuższej perspektywie niż tylko piątkowa impreza ze znajomymi?
Po trzecie: milion. I co dalej?
Zaoszczędziłeś milion. Jesteś szczęśliwy, świętujesz, składasz wypowiedzenie w pracy 😉 Ale co dalej? Wydając ten milion możesz żyć za dzisiejszą średnią krajową najbliższe 28 lat. Można też zaprząc te pieniądze do pracy i żyć z odsetek. Kwota niewielka, więc nie warto przesadnie ryzykować z nią. Ostatnio natrafiłem na „branżowych” blogach, które czytam na dwie w miarę bezpieczne opcje: lokatę (niekoniecznie bankową) oraz inwestycję w nieruchomości na wynajem. Przy obu tych opcjach jest mowa o zysku na poziomie 5% brutto rocznie.
To co, liczymy?
5% z milion złotych to 50 tysięcy złotych. Brutto! Odliczamy podatek od zysków kapitałowych w wysokości 19% za lokatę i wychodzi nam 40 500 złotych rocznie, czyli 3 375 złotych miesięcznie. Więcej niż obecna średnia krajowa – czyli jest nieźle! W przypadku nieruchomości najniższe obciążenie jeśli nie mamy odliczeń to w tej chwili 8,5%, co daje nam 45 750 złotych, czyli 3812,50 złotych miesięcznie. Jeszcze lepiej 🙂
ALE…
Wyniki tej lokaty są dość ograniczone i wynik 5% nie jest pewny dla kwoty miliona złotych. Z kolei bankowe lokaty są znacznie niżej oprocentowane i obłożone wieloma ograniczeniami, głównie kwotowymi (najczęściej do 10 tysięcy złotych) i czasowymi (do 3 miesięcy). Z milionem złotych takich lokat byśmy musieli założyć sto sztuk! I odnawiać je co 3 miesiące. Dużo pracy… Nieco lepsze warunki to lokaty na 2-3 lata do kwoty 150 tysięcy złotych ale wtedy mamy oprocentowanie 2,9-3,0%. Co daje nam (prócz konieczności założenia 7 lokat) zysk na poziomie od 29 do 30 tysięcy złotych brutto rocznie. Netto to od 23 490 złotych rocznie, czyli 1957,50 złotych miesięcznie. Za to już nieco ciężej żyć, prawda?
W przypadku nieruchomości też może być różnie. Ja co prawda od 2007 roku z najemcami nie mam żadnych problemów, lecz zbliża się nieubłaganie czas dofinansowania nieruchomości w postaci choćby powierzchniowego remontu, który znacznie uszczupli nam zarobki w danym roku. W skrajnym przypadku może się okazać, że najemca nie płaci, a wtedy już w ogóle plan życia z naszego miliona jest zredukowany do zera. Więc wracamy do minimalnego ryzyka, czyli bankowych lokat.
Po czwarte: jak milion to za mało, to ile trzeba?
Tu wszystko zależy od tego, na jakim poziomie chcemy żyć. Osobiście uważam, że to kwestia kombinacji około 1-1,5 średniej krajowej i mniej więcej 25% ceny auta, którym chcemy jeździć. Wtedy możemy ze spokojem żyć i co 4 lata wymieniać auto na nowe. Dobrze by było, żeby też można było zwiększać kwotę bazową o jakieś 2-3% rocznie, by zniwelować skutki inflacji.
Jak to wygląda w liczbach? Załóżmy, że chcemy jeździć nowym Focusem i mieć 150% średniej krajowej bez ryzyka. Czyli potrzebujemy rocznie 52,5 tysiąca złotych na życie + 16 tysięcy na auto (kwotę do zwiększenia kapitału wyliczymy za chwilę). Mamy więc 68,5 tysięcy wydatków rocznie. Mając lokatę na 3% brutto, potrzebujemy aż 2 798 353,91 złotych na lokatach bankowych! Tak, prawie trzy miliony złotych! By zwiększać nasz majątek o 2% rocznie, celem uniknięcia inflacji, musielibyśmy wpłacać co roku prawie 56 tysięcy do naszego „rentierskiego” majątku. Co oznacza, że potrzebujemy rocznie 5 102 880,66 złotych na lokacie, by mieć 68 500 złotych na wydatki i 56 000 złotych na pokrycie inflacji!
Oczywiście, przy nieco większym ryzyku i osiąganiu zysku na poziomie 5% netto trzeba nam 3 917 695,47 rocznie, by mieć wspomniane 68 tysięcy na życie i 2% majątku na pokrycie inflacji. Nie zakładam wyższego zysku, ponieważ nawet Warren Buffett nie osiąga średniorocznych zysków powyżej 10% i to inwestując na całym świecie, więc co dopiero mówić o naszym lokalnym rynku nad Wisłą.
A moje cele?
Jak dla mnie milion to zdecydowanie za mało. I chyba widząc powyższe, każdy się ze mną zgodzi?
Osobiście uważam, że wystarczy mi zarobek na przykładowym poziomie dzisiejszych 68 tysięcy złotych i 2% majątku. Co w połączeniu z chęcią posiadania nieruchomości na wynajem, daje mi wymagania na poziomie 4 milionów złotych. Brzmi groźnie, ale pamiętajmy, że to jest mniej niż milion Euro. I jestem już na drodze do realizacji tego celu. Jak dobrze pójdzie, to spory skok w tym zakresie będzie jeszcze w tym roku, ale nie zapeszajmy 😉 Na chwilę obecną to plan jest taki, że niezależność finansową od pracy zawodowej osiągnę do 2027 roku.
Natomiast ambicjonalnie marzy mi się wejście do 1% najbogatszych ludzi na naszej planecie. Zgodnie z danymi Oxfamu w 2014 roku przeciętny „członek” 1% najbogatszych ludzi na naszej planecie (a co mi tam, w naszej Galaktyce 😉 ) miał majątek o wartości 2,7 miliona dolarów. Aktualny kurs USD/PLN to 3,93 zł, więc potrzeba 10 milionów i 611 tysięcy złotych. Jak widać, nie jest to (relatywnie) zbyt wysoka kwota – a stajemy się wtedy częścią elity finansowej świata. Z drugiej strony, daleko nam będzie do forbse’owskiej listy stu najbogatszych Polaków, którą w tym roku zamyka małżeństwo państwa Grycanów z majątkiem wycenianym na ponad 340 milionów złotych. Jeśli mi się uda osiągnąć ten cel w ciągu najbliższych 30 lat będę naprawdę zadowolony z siebie 🙂 I liczę, że ten blog będzie mi towarzyszył w tej drodze…
AKTUALIZACJA 16/03/2017 – Nieco inny punkt widzenia na wyliczenia i kwoty potrzebne do życia prezentuje Mateusz na swoim blogu. Widzę też, że obaj wpadliśmy w pułapkę własnej perspektywy przy takowych wyliczeniach. Ja bazuję na kosztach życia w stolicy w połączeniu z posiadaniem samochodu, podczas gdy Mateusz ma perspektywę „skromnego, ale satysfakcjonującego życia” w mniejszym mieście jakim jest Olsztyn. Czego obaj nie bierzemy pod uwagę to np koszty uzyskania własnego dachu nad głową.
Nie stawiam sobie żadnych tego typu celów. Nastawiam się bardziej na proces. Poza tym są cenniejsze rzeczy niż pieniądze. Zapłacić za więcej pieniędzy pogorszonym komfortem życia? Nie, to nie dla mnie.
Nie jestem zwolennikiem minimalizm czy pogarszania komfortu życia. Ale uważam, że warto mieć świadomość ile potrzeba, by być „rentierem”.
fajny wpis, lubię takie konkrety i kiedyś sam robiłem podobne wyliczenia;)
i ile Ci wyszło podczas tych wyliczeń?
Ciekawy wpis oraz ambitny cel. Sam jestem jeszcze przed 20 i na razie bardziej interesuje mnie proces, a cel końcowy nie jest dla mnie zbyt ważny. Chciałbym jednak za 10 lat być na tyle bogaty(lub mieć takie pasywne dochody), aby wstawać kiedy chce, robić co chce, podróżować i bez bólu płacić kartą nie patrząc na ceny. Milion to wiadomo, że mało, ale to etap, w którym zdajemy sobie sprawę, że każdy może to osiągnąć. Jesteśmy już ”milionerami”. Chciałbym jednak cieszyć się życiem do tego czasu, bo myślenie tylko o pieniądzach jest niszczące. Dlatego mam także cele sportowe. Mianowicie chciałbym kiedyś zawalczyć w formule MMA podczas oficjalnej gali (nie mówię o KSW, ani UFC)
Pozdrawaim
To blog finansowy, więc mówię o swoich celach finansowych 🙂 10 lat na stworzenie sieci pasywnych dochodów to nie jest tak dużo, zwłaszcza że wszędzie na zachód od Polski jest drożej. Należy to brać pod uwagę, sam się czasem tym zaskakuję. Dla przykładu: Norwegia, zestaw Big Mac to koszt około 50 złotych, w Polsce 20 złotych.
O innych celach będę pisać gdy ich realizacja będzie na zaawansowanym poziomie 🙂
PS. Ale m. in. dlatego wystąpiłem w teleturnieju w ubiegłym roku 🙂 od lat chciałem wziąć w nim udział 🙂