Inwestycja w alkohol zyskuje coraz większe grono zwolenników wśród inwestorów jako wyjątkowo „odporna” na zawirowania gospodarcze inwestycja. Zmienność wartości inwestycji jest zdecydowanie mniejsza od tej mającej miejsce na rynku akcji czy surowców jednolitych takich jak złoto, ropa czy choćby cukier lub pszenica. I dlatego w poniższym wpisie postaram się przybliżyć istotę inwestycji w alkohol jako część zdywersyfikowanego portfela.
[otw_is sidebar=otw-sidebar-2]
Czym jest inwestycja w alkohol?
Na początek najważniejsza kwestia: nie każdy alkohol jest inwestycją. Tak jak wspominałem we wpisie wstępnym, istotne dla inwestycji alternatywnych jest rzadkość danego produktu. Masowa, nielimitowana produkcja Smirnoffa, Johnny Walkera czy różowego wina Muskat jest daleka od limitowanej produkcji win marki Petrus czy Lafite Rothschild.
Inwestycja w alkohol polega na zakupie skrzynki mieszczącej 6 lub 12 butelek lub beczki, której pojemność zależy od samej winiarni. Współcześnie większość win leżakuje w beczkach o pojemności 225 litrów. Oczywiście zdarzają się i większe beczki, od 900 poprzez 1200 litrów aż po wielkie beczki mające kilka tysięcy litrów pojemności, choć te ostatnie spotyka się głównie we Włoszech i nie są używane do produkcji win inwestycyjnych.
Trzeba zaznaczyć, że inwestycja w wino jest inwestycją długoterminową. Wspomniany Petrus z rocznika 1982 osiagnął na aukcji w 2013 roku cenę ponad 60 tysięcy dolarów za dwunastobutelkową skrzynkę. Oznacza to inwestycję 31-letnią. Wydaje się długo? A na ile lat się bierze kredyt hipoteczny? Tak czy inaczej, liczenie na spore stopy zwrotu po roku mija się z celem. Optymalny okres dla przeciętnego inwestora to co najmniej 5 lat. Sięgając do artykułu z historycznymi wynikami, widać tam oczywiście skrajne przypadki inwestycji trwającej trzy dekady, sporo jest też inwestycji trwających od 10 do 15 lat, co jest dużo „znośniejszym” czasem.
[otw_is sidebar=otw-sidebar-1]
Wino? Whisky? A może wódka?
W poprzednim akapicie widać było skupienie na winie. Jest to spowodowane tym, że inwestycja w alkohol na światowym rynku jest zdominowana przez wino, którego udział w alkoholach inwestycyjnych wynosi ponad 90%! Drugi rodzaj alkoholu inwestycyjnego to whisky z udziałem na poziomie 5%. Pozostałe 5% rynku to wszystkie inne rodzaje alkoholi, od koniaku i burbonu aż po wódkę i sake. Dysproporcja w stosunku do win jest olbrzymia, więc to na winach będziemy bardziej skupieni.
Rynek alkoholi
Wspomniana dysproporcja w udziale win przekłada się oczywiście na rynek zbytu i płynność danej inwestycji, co w przypadku w zasadzie wszelkich inwestycji alternatywnych jest największą wadą. W erze globalizacji dostępne są fora czy strony pozwalające na relatywnie szybkie wyjście z inwestycji poprzez szukanie osoby zainteresowanej tym co posiadamy w swojej piwniczce, jednak to międzynarodowe aukcje pozwalają osiągnąć najwyższe ceny. W przypadku whisky, najlepszym punktem wyjścia będzie dedykowana strona Whisky Auction specjalizująca się w handlu złocistym alkoholem o szkockim rodowodzie.
W przypadku win dobrym początkiem jest londyńska giełda win LIV EX. Podobnie jak w przypadku giełdy mamy tam wykresy dotyczące wyceny poszczególnych roczników, podzielone na indeks 50 czy 100 najlepszych win (takie WIG20 wśród win) jak i szeroki indeks wszelkich win inwestycyjnych – Liv-ex Fine Wine. Ten ostatni zawiera w sobie (stan na 22/04/2016) wina z roczników 1990-2012, co dobrze obrazuje o jakim horyzoncie inwestycyjnym należy rozmawiać w przypadku win.
Wspomnianą wcześniej niską zmienność można zaobserwować na obrazku powyżej: mamy tam porównanie kursu złota, indeksu WIG na polskiej giełdzie oraz indeksu Liv-ex Fine Wine. Całość obejmuje okres od końca marca 2006 do końca marca 2016. Widać około 30% spadki (z 370 pkt w 06/2011 na 255 pkt w 08/2014), co jednak jest mniejszym niż 43% spadek na złocie (1837,68$/oz w 07/2011 na 1064,33$/oz w 11/2015) o spadku o 68% na WIG (z 66951,73 pkt w 07/2007 na 21831,55 pkt w 02/2009) nie wspominając. W dodatku widać, że po kryzysie ludzie szukali alternatywy w postaci wina, którego wartość od 2009 roku poszła bardzo do góry, niejako tworząc szczyt „bańki” w czerwcu 2011 roku – choć oczywiście nie zaobserwowano cech charakterystycznych dla bańki inwestycyjnej, jak to miało miejsce na nieruchomościach czy dotcomach w historii świata.
Wejście i wyjście z inwestycji w alkohol
Zakup wina inwestycyjnego ma dwa „punkty” wejścia na rynek. Pierwszym jest okres tuż po zbiorach, gdy kupujemy świeżo wyprodukowane wino, które najbliższe 2-5 lat spędzi w beczkach. Jest to zdecydowanie tańsza opcja, jednak nie pozbawiona pewnego elementu hazardu, związanego z oceną gotowego produktu przez znawców. Moim zdaniem to takie zgadywanie czy dany rocznik będzie za kilka lat warto tysiące czy tylko setki Euro za butelkę. W przypadku wybrania winiarni o wieloletniej tradycji produkcji dobrych jakościowo trunków i po dokładnej analizie pogody, która miała wpływ na zbiory w danym roku szanse na stratę takiej inwestycji drastycznie maleją. Jednak, wciąż pozostają na wyższym poziomie niż wejście w drugim punkcie, którym jest butelkowanie alkoholu. Wtedy znamy już ocenę danego rocznika oraz wiemy ile skrzynek zostanie wypuszczone na rynek, co pozwala lepiej prognozować zyski z naszej inwestycji.
Koszty wejścia w zasadzie kształtują się od poziomu kilkuset złotych do kilku tysięcy za skrzynkę alkoholu inwestycyjnego. Do tego dochodzą w niektórych przypadkach (np w Polsce) koszty VAT-u i akcyzy tudzież prowizji od zakupu i przechowywania.
Punkt wyjścia z inwestycji jest zależny od dwóch czynników: naszych potrzeb i możliwości rynkowych. Na chwilę obecną aukcje to najlepszy sposób na „pozbycie” się dobrych roczników, aczkolwiek pojawiają się prognozy, że coraz częściej będą się pojawiać przypadki bezpośrednich kontaktów inwestor-nabywca. Zwiększy to zyski inwestora, który nie będzie musiał płacić prowizji.
W przypadku alkoholi innych niż wino, najistotniejsze jest by poznać potencjał zbytu produktu przed inwestycją – tak byśmy w którymś momencie nie zostali z kilkoma skrzynkami alkoholu, którego nie możemy sprzedać z powodu braku popytu na lokalnym rynku.
Pewną opcją inwestycyjną są też firmy zewnętrzne, ale o tym w ostatnim akapicie 🙂
Ryzyko inwestycyjne
Rzadkie alkohole są często poszukiwane przez ludzi z bogacącej się klasy średniej, dla których jest to zakup świadczący o prestiżu i sukcesie. Dobrze na rynek działa też fakt, że część z drogich roczników jest konsumowana, co natychmiast podnosi ich cenę.
Sporym ryzykiem jest kwestia transportu i przechowywania, gdyż niewłaściwie przechowywane wino traci swoje właściwości i jest to odczuwalne później w smaku. Ryzyko zniszczenia butelek też istnieje, choć w ocenie ubezpieczycieli jest dość niskie.
Największym ryzykiem jest zakup wina tuż po produkcji, bez poznania jaka będzie ocena końcowego produktu, które są bardzo istotnym wyznacznikiem przy wycenianiu danego rocznika.
Nie należy się natomiast obawiać ubytku tudzież zepsucia alkoholu butelkowanego. Produkty inwestycyjne są pakowane tak, by wytrzymać co najmniej 60 lat.
W przypadku beczek z alkoholem wysokoprocentowym takim jak whisky dochodzi niestety to odparowania części alkoholu (tzw angel share). Szkocka whisky musi leżakować co najmniej 3 lata, w czasie których traci około 5% objętości. Później ilość ubytków kształtuje się na poziomie 2% rocznie, co w przypadku whisky 30-letnich (bądź więcej) oznacza spory ubytek.
Własna piwnica czy firma zewnętrzna?
Jak chyba ze wszystkimi produktami inwestycyjnymi, na rynku pojawiły się firmy pośredniczące. O ile w przypadku większości inwestycji alternatywnych nie są one potrzebne, o tyle w przypadku alkoholu nabiera to pewnego sensu.
Jak wspomniałem wśród ryzyk inwestycyjnych, problemem jest utrzymanie właściwej temperatury w pomieszczeniu, w którym przechowywane jest wino. Skrajnie wysokie bądź niskie temperatury mogą sprowadzić naszą inwestycję do zera absolutnego, zaleca się by wino przechowywać (w zależności od rodzaju) w temperaturze 8-15 stopni Celsjusza. W starym, amerykańskim serialu Columbo była nawet zbrodnia, w której istotnym „dowodem winy” było wino przechowywane w niewłaściwej temperaturze (odcinek „Any Old Port in a Storm„). Jak widać to poważny argument by inwestycja w alkohol była prowadzona przez zewnętrzną firmę, gdyż specjalna lodówka do przechowywania wina jest kosztem kilku tysięcy złotych umożliwiając przechowywanie maksymalnie do trzech skrzynek, a kwestia budowy własnej piwniczki czy pomieszczenia na wino to koszty idące w dziesiątki tysięcy – o kosztach prądu do utrzymania właściwej temperatury nawet nie wspomnę.
Na chwilę obecną w Polsce firmy oferujące miejsce we własnej piwniczce są wyjątkowo drogie, żądając nawet pięciokrotnie więcej pieniędzy anieżeli podobne spółki w Wielkiej Brytanii czy Francji. Inwestycja w produkty przechowywane w zagranicznych punktach w zasadzie wymusza na nas korzystanie z zewnętrznej firmy.
Kluczową też sprawą, zarówno gdy chodzi o wino jak i o whisky, jest brak dopływu światła słonecznego. W przypadku whisky to też w zasadzie jedyny argument, choć oczywiście wystawianie mocnego alkoholu na skrajne temperatury może mieć i dla niego zgubny skutek.
Oczywiście istnieją też podobne do funduszy inwestycyjnych firmy dające możliwość gromadzenia alkoholu inwestycyjnego w postaci uzupełnianego portfela. Jednak taka forma może być obciążona podatkiem Belki, co nie ma miejsca w przypadku fizycznego zakupu skrzynki alkoholu, którą polskie prawo traktuje jako rzecz – czyli jej zbycie po ponad 6 miesiącach od nabycia nie będzie obciążone podatkiem od zysków kapitałowych.
Warto?
To czy warto zainwestować w alkohol to już pytanie do każdego inwestora indywidualnie. Każdy z nas powinien sam konstruować swój portfel tak, by być z niego zadowolonym. Wspominałem we wstępie, że zalecane jest maksymalnie 30% inwestycji alternatywnych w portfelu. Czy się do tego zastosujemy, to już zależy od naszych prywatnych predyspozycji, oczekiwań i akceptowalnego poziomu ryzyka. Sam zacząłem się interesować inwestycją w alkohol, co opiszę również na blogu w ramach tego cyklu artykułów o inwestycjach alternatywnych.
To już chyba takie inwestycje typowo dla koneserów. No ale też trzeba by było dobrze znać się na temacie, żeby móc się wypowiadać. Jednakże na pewno temat bardzo ciekawy i warty przemyślenia
Obecnie mamy mnogość firm i sporo informacji, które pozwalają sensownie zainwestować. Nie wiem czy w tym roku czy dopiero w przyszłym, ale jak zacznę to postaram się opublikować pewien pomysł na relatywnie logiczne i proste podejście do tematu.