gra, spekulacja czy inwestycja?

przez | 16 maja 2017

Często spotykamy się z różnymi określeniami dotyczącymi kupowania akcji i kontraktów. Gra na giełdzie, spekulacja giełdowa, inwestowanie na rynku kapitałowym. Czy ma znaczenie jak mówimy? A może sami nie wiemy czy to gra, spekulacja czy inwestycja? Wbrew pozorom to bardzo istotny aspekt dla nas, gdyż w pewien sposób determinuje nasze podejście do sytuacji i całego procesu. Całość postaram się pokrótce wyjaśnić.

gra, spekulacja czy inwestycja?Słownik

Zacznijmy od definicji słownikowych ze Słownika Języka Polskiego:

  • Gra
    1. zabawa towarzyska lub sportowa walka prowadzona według określonych reguł
    2. przybory, przedmioty służące do grania
    3. odtwarzanie utworu muzycznego na instrumencie lub postaci utworu scenicznego
  • Spekulacja
    1. przeprowadzanie ryzykownych transakcji obliczonych na szybki, duży zysk; spekulanctwo;
    2. teoretyczne dociekanie nieopierające się na doświadczeniu, niedające się sprawdzić
  • Inwestycja
    nakład środków finansowych (lub kapitału) na tworzenie zasobów środków trwałych (lub powiększanie środków finansowych i kapitałowych)

Jak widać słownikowe definicje mówią wprost, że słowo „gra” nie pasuje do rynków kapitałowych. Dlaczego więc używa się określeń „gra na giełdzie” czy „gra na FOREX-ie”? To niestety wynika z paru czynników.

Psychologia

Bardzo ważnym czynnikiem określającym nasze podejście jest psychologia. To ona determinuje nasze emocje, podejście do danej sytuacji. Nie inaczej jest na giełdzie czy FOREX-ie. Gra, spekulacja czy inwestycja giełdowa pozornie mówią o tym samym. Jednak nasza psychika zupełnie odmiennie interpretuje słowo „gra” anieżeli „inwestycja„. Gra to zabawa, w dodatku automatycznie zakłada, że można przegrać. „Przegrałem w grze” brzmi łagodniej niż „straciłem pieniądze na inwestycji”.

Spekulacja z kolei ma negatywny wydźwięk, głównie za sprawą PRL-u, gdzie spekulant to była łatka wroga systemowego. Skutki tego widzimy do dzisiaj, gdzie zgłoszenie przestępstwa do właściwych organów określane jest „donosicielstwem” nie tylko w półświatku przestępczym ale także wśród wielu szanowanych i uczciwych obywateli. Tak samo jest ze znaczeniem słowa „spekulant”.

Oznacza to, że jeśli o naszej obecności na rynku kapitałowym mówimy „gra” to zrzucamy z siebie część odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne na nadrzędne „zasady gry” czy ogólny fakt, że w grze można przegrać, a także kreujemy powiązanie z grami hazardowymi.

Jeśli używamy określenia „spekulacja” to podświadomie powstaje negatywny odbiór tej sytuacji, w dodatku wiemy, że spekulacja może się nie udać. Tak naprawdę to „spekulacji” jest bliżej do hazardu niż „grze”, więc też jest to swoiste wytłumaczenie dla nas jeśli „przegramy” i stracimy pieniądze.

„Inwestowanie” z kolei oznacza, że sprawdziliśmy co robimy z naszymi pieniędzmi i że nie traktujemy tego jak ruletki. Ale też dużo trudniej jest przy inwestowaniu zrzucić winę na innych za nasze niepowodzenia.

Trzeba też wziąć pod uwagę, że gdy rozmawiamy o kimś to też staramy się podkreślić nasze stanowisko doborem właściwych słów. Dlatego gdy mamy negatywne podejście do giełdy użyjemy słów „gra” lub „spekulacja” by wywołać negatywne odczucia u drugiej strony konwersacji.

Nie muszę chyba mówić, że gdy nasz umysł jest „uspokojony” określeniem „gra na giełdzie” czy „spekulacja giełdowa” to może podejmować mniej racjonalne, często w efekcie dużo bardziej ryzykowne decyzje? I zazwyczaj są to błędne decyzje, kończące się stratą, co tylko pogłębia negatywne uczucia?

Niechlujstwo językowe

To druga przyczyna. Życie w coraz większym tempie przyczynia się do mniejszego zwracania uwagi na szczegóły, w tym językowe. Dlatego potrafimy użyć określenia „gra na giełdzie” bo jest szybsze i prostsze, mimo że sprzeczne z rzeczywistością. Jest to też często winą samych uczestników rynku kapitałowego, którzy nie dość, że nie poprawiają ludzi mówiących o grze czy spekulacji na giełdzie to jeszcze sami zaczynają używać tego określenia w określeniu do swoich inwestycji.

Media

gra, spekulacja czy inwestycja?

komentarz jednego z użytkowników serwisu Wykop.pl po publikacji moich półrocznych wyników na rynku FOREX

Informacje przekazywane poprzez różnego rodzaju media zazwyczaj kreują negatywny obraz, bo to się sprzedaje. Dotyczy to zwłaszcza rynku FOREX, gdzie panuje niepodzielna informacja, że 90% ludzi traci na tym rynku, a każda pozytywna informacja dostaje łatkę opłaconej przez domy maklerskie.

Jednak dlaczego zapomina się wspomnieć, że ponad 60% firm upada w ciągu pierwszego roku (dane za lata 2005-2014), a w branży technologicznej odsetek upadłości w ciągu dwóch pierwszych lat to ponad 90%! Czy nie brzmi to równie zatrważająco, zwłaszcza gdy wziąć pod uwagę, że na FOREX mamy do dyspozycji swoisty kredyt na otwarcie 100-krotnie większej inwestycji niż wynikałoby to z naszego kapitału? Który bank da taki kredyt nowej firmie na rynku? A znacznie przyśpiesza to pomnażanie lub tracenie kapitału.

Inwestycja czy hazard?

Podkreślę zasadniczą różnicę w pytaniu o różnicę pomiędzy inwestycją a hazardem. W przypadku większości gier czy zakładów hazardowych mamy z góry narzucony termin zakończenia. Czy będzie to moment w którym kulka zatrzyma się na jednym z 37/38 numerowanych przedziałów, czy może chwila przebiegnięcia mety przez konia a może gwizdek sędziego kończącego mecz. Ten moment jest znany i najczęściej niezależny od nas.

W przypadku inwestycji to my ustalamy moment wejścia i wyjścia z inwestycji. Czy to będzie z góry nam znany punkt poprzez zlecenia ograniczające straty (stop loss), zlecenie realizujące zysk (take profit) czy może decyzja podjęta w danym momencie – to my jesteśmy decydentami. Oczywiście i przy inwestycji są czynniki niezależne od nas, jak np upadek firmy której akcje posiadamy. Jednak w przeciwieństwie do gier hazardowych ten moment jest nieznany. I to właśnie odróżnia inwestycję od gier hazardowych. Nie zapominajmy jednak, że elementem składowym każdej inwestycji jest analiza. Wchodzenie na rynek na chybił-trafił to stricte hazardowe podejście i inwestycją nie jest.

Gra, spekulacja czy inwestycja – którego z tych określeń używać?

Ja zawsze staram się mówić o inwestowaniu. Bo to są moje świadome, poparte taką czy inną analizą decyzje o zainwestowaniu moich pieniędzy. Nawet CFD (contract for difference) jest dla mnie inwestycją, gdyż ja zajmuję pozycję na rynku na podstawie swojej analizy, a ktoś inny na podstawie swojej analizy ma odmienne od mojego zdanie. Oczywiście poprzez fakt, że często to się dzieje na rynku lewarowanym to może być to spekulacja czyli transakcja zakładająca duży zysk jednak obarczona dużym ryzykiem. Jednak czy nie jest tak, że w każdej dziedzinie wraz z potencjałem zysku rośnie potencjalne ryzyko?

I apeluję, żebyśmy wszyscy używali określenia „inwestycja”. W końcu to nasze prawdziwe pieniądze, a nasza obecność na rynku kapitałowych to chęć zwiększenia ich stanu a nie zabawa.

 

A co Wy sądzicie o tych określeniach? Zgadzacie się ze mną czy może jednak gra, spekulacja czy inwestycja to dla Was to samo? Dajcie znać w komentarzach!

2 komentarze do „gra, spekulacja czy inwestycja?

  1. Rafał Z.

    Kurde chyba mnie przekonałeś, sam wole siebie określać jako spekulanta, ale nigdy nie zastanawiałem się nad znaczeniem tego słowa. Po prostu spekulując miałem na myśli, zgadywanie (teraz mam nadzieje planowanie) jak może zachować się cena w określonym miejscu na wykresie np. poziomie horyzontalnym, przy czym zależy mi na szerszej perspektywie czasowej niż daytrading.

    Udało mi się przebrnąć przez część Twoich wpisów i przyznaje, że ciekawie się czyta. Też myślałem o zwolnieniu się z pracy w kontekście życie z inwestycji. Jednak na razie jestem po złej stronie rynku – przegrywam. Trafiłem do Ciebie, bo sam zacząłem od niedawna budować w formie wpisów dziennik tradera. Dlatego też jestem ciekaw jak Ty ewoluujesz. Szczególnie, że jednak masz więcej pozytywnych doświadczeń z inwestowania i na tym polu kilka pytań na pewno się pojawi.
    Gratulacje i nich Twoja ewolucja idzie w kierunku, który sobie wyznaczyłeś.
    Czas przejrzeć coś tam zmajstrował w swoim Dzienniku tradera … trochę parafrazując powiedzenie – pokaż mi jaki masz blog, a powiem ci kim jesteś…

    Odpowiedz
    1. BJK Autor wpisu

      no u mnie ewolucja poszła od skalpu w stronę kilkunasto- czy kilkudziesięcio- godzinnych transakcji. I chyba jest lepiej 🙂

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *