Bieżąca sytuacja gospodarcza często jest ważnym czynnikiem dla każdego inwestora. Bankructwo Wenezueli oczywiście ma pewne znaczenie, zwłaszcza dla osób zainteresowanych rynkiem południowoamerykańskim, jednak przesłanie dzisiejszego artykułu jest inne. Ponoć najlepiej się uczyć na błędach innych, a że Prywatny INV€$TOR jest blogiem z misją edukacyjną, dlatego dzisiaj pokażę co doprowadziło do bankructwa Wenezueli i jakie wnioski z tego możemy wyciągnąć.
[otw_is sidebar=otw-sidebar-1]
W piątek wrzuciłem na blogowy fanpejdż artykuł mówiący o ogłoszeniu przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Swapów i Derywatów (ISDA) bankructwa Boliwariańskiej Republiki Wenezueli. Czas zająć się dogłębną analizą przyczynowo-skutkową wydarzeń, które doprowadziły do tej sytuacji.
Gospodarka Wenezueli w XXI wieku
Tak naprawdę początek drogi do bankructwa nastąpił już pod koniec lat 90-tych, gdy stanowisko prezydenta objął Hugo Chávez. Nie będę się skupiał na jego drodze do władzy, tylko wspomnę od czego zaczął swoje rządy: obłożył nowymi (i wysokimi) podatkami najbogatszych obywateli i rozpoczął nacjonalizację wielu firm. Wprowadził również w życie nową Konstytucję, która wydłużała kadencję prezydenta Wenezueli jak i wprowadzała powszechne prawo do opieki medycznej, mieszkania, żywności i edukacji. Kraj zapełniły państwowe PGR-y, które w końcu przestały cokolwiek produkować, bowiem sprowadzano i sprzedawano praktycznie za bezcen (na skutek rządowych dopłat) produkty z zagranicy, doprowadzając do sytuacji gdy importowane towary były nawet kilkanaście razy tańsze od lokalnych wyrobów. Prezydent kraju doprowadził też do zamknięcia niektórych prywatnych mediów, które publikowały krytyczne wobec rządu wiadomości. Obecnie w Wenezueli nie publikuje się dokładnych informacji dotyczących stanu gospodarki ze względu na kary jakie mogą spotkać zarówno samych dziennikarzy jak i wydawnictwa/kanały telewizyjne. Wszystko oczywiście opakowane w chęć rozwoju i ratowania kraju.
Czarne złoto
Tu należy nadmienić, że Wenezuela jest drugim regionem zasobnym w ropę naftową, zaraz po Bliskim Wschodzie. Ceny ropy rosnące aż do ponad $100 za baryłkę w pierwszej dekadzie XXI wieku pozwalały finansować tego rodzaju ekscesy gospodarcze. Mając obecnie ceny ropy wenezuelskiej poniżej $50 za baryłkę stracili ponad połowę swoich przychodów z eksportu, opartego w aż 95% właśnie na ropie!
W efekcie aktualny prezydent kraju, Nicolás Maduro Moros, podjął decyzję o podniesieniu ceny paliw w kraju, których dotychczas cieszył się najniższą ceną za litr benzyny na świecie. Ale myli się ten, kto uważa, że ustanowiono cenę rynkową. Wenezuela nadal jest najtańszym państwem pod kątem tankowania paliwa. By nabyć litr benzyny wystarczy nam jeden cent amerykański czyli patrząc po kursie na dzień listopada 2017 – niecałe cztery grosze! Wciąż jednak kraj wspomaga „ideologicznego sojusznika” czyli Kubę sprzedając im ropę naftową z bardzo atrakcyjnym rabatem.
Jak wspomniałem, ropa jest źródłem ponad 90% przychodów z eksportu. Czy Wenezuela jej dużo wybywa? Spójrzcie na poniższy wykres porównujący wydobycie ropy w Wenezueli (niebieska linia) oraz w Kuwejcie (kropkowana linia).
Jak widać generalnie przez lata wydobycie ropy w obu tych krajach było na podobnym poziomie. Jednak w Wenezueli w styczniu 2017 PKB spadło o ponad 18%! Inflacja z kolei wynosi ponad 700%. Wspomniany już Kuwejt w tym samym czasie ma ponad 2% wzrost PKB i inflację poniżej 3%.
Skutek tych wszystkich wydarzeń i cyferek jest jeden. W Wenezueli brakuje produktów pierwszej potrzeby, z żywnością na czele. Pojawiają się też doniesienia o przerwach w dostawie prądu i wody do mieszkań. Prezydent obarcza winą za tą sytuację inne kraje chcące zniszczyć wenezuelską ekonomię oraz czynniki niezależne takie jak np susza.
Co na to obywatele Wenezueli?
W wyborach parlamentarnych w 2015 roku przewagę straciła partia prezydenta. Jednak dzięki zmianom w sądownictwie uchwalonym jeszcze podczas końcówki poprzedniej kadencji, wszelkie próby reform niezgodne z wizją prezydenta Nicolása Maduro są odrzucane przez Sąd Najwyższy, z kolei prezydenckie dekrety otrzymują sądową legalizację i wchodzą w życie. Doszło nawet do delegalizacji parlamentu, jednak naciski obywateli i społeczności międzynarodowych doprowadziły do cofnięcia tej decyzji już po dwóch dniach. Trwają też próby zmiany konstytucji, tak by dawała jeszcze więcej władzy prezydentowi i w zasadzie przedłużyła jego władzę. W lipcu 2017 rozpisano referendum mające wyłonić nowe zgromadzenie konstytucyjne. Jednak większość głosujących była zastraszona utratą pracy lub dotacji, co de facto oznaczałyby śmierć głodową lub konieczność emigracji. Opozycja i część dotychczas sprzyjających prezydentowi środowisk uznało tak wybrane zgromadzenie konstytucyjne za nielegalne.
W wenezuelskiej konstytucji z 1999 roku jest zapis uprawniający do odwołania prezydenta w wyniku referendum. Ostatnia próba zorganizowania takiego referendum zakończyła się fiaskiem, gdy urzędujący prezydent wraz z popierającymi go urzędnikami i sądami nakazał spełnienie wyśrubowanych (żeby nie powiedzieć że wręcz niemożliwych) warunków do przeprowadzenia referendum, pomimo zebrania przez opozycję wymaganej w konstytucji liczby głosów.
Na chwilę obecną urząd prezydenta Maduro jest bezpieczny, jednak możliwy jest otwarty bunt społeczny. Biorąc pod uwagę wsparcie jakie ma prezydent w wojsku i policji, może to doprowadzić do wojny domowej. Już teraz lista ofiar tegorocznych protestów antyprezydenckich przekracza 60 osób!
Skutki inwestycyjne
Na chwilę obecną Stany Zjednoczone zakazały kupna wenezuelskich obligacji. Prezydent „zaprasza” posiadaczy dłużnych papierów republiki do negocjacji w sprawie ich wykupu. Jest wysokie prawdopodobieństwo propozycji „rolowania” tych obligacji poprzez nową emisję, która przedłuży agonię kraju o kolejne kilka lat. Agencje ratingowe wystawiają Wenezueli najniższe z możliwych noty:
- Fitch – RD (ograniczona niewypłacalność);
- S&P – SD (selekcyjna niewypłacalność);
- Moody’s – Caa3 (zdolność do spłaty zagrożona, z czego to rating z marca 2016)
Co ciekawe, giełda w Caracas rośnie. Jednak patrząc na wykres widać, że wystrzał o ponad 2000% nastąpił w tym roku. Być może widząc chęć obywateli na zakończenie władzy autorytarnego prezydenta inwestorzy upatrują szansy na rozwój kapitalistycznej gospodarki?
Dlaczego bankructwo Wenezueli jest ważne?
Mamy za sobą problemy z zadłużeniem Grecji, Hiszpanii i Włoch. Choć może to złe słowo, bo te problemy nie są za nami, są jedynie chwilowo naprawione. Grecki socjal zawierał m.in. dodatki dla pracowników sfery budżetowej takie jak mycie rąk (+420€ miesięcznie) czy brak spóźnień (+600€ miesięcznie). Biorąc pod uwagę, że w 2017 roku minimalna pensja w Grecji wynosiła 684€ miesięcznie to pokazuje skalę absurdu jakim jest kupowanie sobie głosów. Z kolei na Węgrzech mieliśmy przykład przejmowania i/lub likwidowania mediów nieprzychylnych rządowi. Zauważcie, że te wszystkie elementy są również wspólnym mianownikiem dla Wenezueli, która ma plus i minus jednocześnie: ropę naftową. Oparcie całej krajowej gospodarki o eksport czarnego złota jak widać nie był dobrym pomysłem. W Europie nie mamy takiej koncentracji wpływów do budżetu na jednej gałęzi gospodarki. To nasz plus. Ale minusów jest nadal sporo.
Polska
Dla osób nie chcących się „babrać” w bieżącą politykę informuję, że ten akapit dotyczy polityki. Jest ona niestety nieodłącznym elementem gospodarki, a o gospodarce i skutkach pewnych decyzji jest ten wpis. Dlatego proponuję przeczytać ten akapit na zimno, nie stanowi on ekspresji moich poglądów politycznych, a jedynie krytykę pewnych działań – które bym krytykował tak samo gdyby inne partie robiły to samo.
I tak, muszę tu odnieść się do aktualnej sytuacji w Polsce. Wbrew doniesieniom mediów publicznych nie jest różowo. Koszty programu 500+ policzyłem już dawno. Mamy w Polsce też realizowaną politykę nacjonalizacji różnych dziedzin gospodarki, między innymi banków czy zakusy na media nieprzychylne rządowi. Pojawiły się pierwsze budowy w ramach socjalnego programu Mieszkanie+. Osobom zarabiającym na przyzwoitym (zachodnioeuropejskim) poziomie zabrano kwotę wolną od podatku. Inflacja na niektórych produktach przekracza 50%. To wszystko dzieje się w czasie dobrej koniunktury rynkowej. Co będzie jak przyjdzie kryzys gospodarczy? W Wenezueli wystarczył spadek cen ropy o 50% by budżet przestał funkcjonować. Podobnie jak otoczenie prawne i polityczne: próba reformy sądów by sędziów mógł wybierać aktualny Minister Sprawiedliwości (i Prokurator Generalny jednocześnie co już tworzy konflikt interesów!), oskarżenia opozycji o łamanie wciąż obowiązującej Konstytucji i zapowiedzi zmiany tej ostatniej przez obecną władzę.
I na sam koniec rzecz, w którą nie mogę uwierzyć do dzisiaj, mimo że te słowa padły prawie rok temu. I tu cytat:
Byłbym skłonny zdecydować się na jakieś spowolnienie wzrostu ekonomicznego, jeżeli byłoby ono ceną przeforsowania mojej wizji Polski
Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla agencji Reuters (źródło: Dziennik Narodowy)
To zdanie powiedział Jarosław Kaczyński, osoba która według ostatnich doniesień niektórych mediów prawdopodobnie zostanie premierem Polski w najbliższych tygodniach. Przy PKB rosnącym na skutek konsumpcji, na co nieskrywany wpływ ma program 500+, spadku inwestycji (w całym 2016 roku inwestycje spadały, w 2Q 2017 roku też był spadek o 0,1%) to realizacja zapowiedzi zawartej w w/w słowach oznacza katastrofę finansową dla wielu polskich rodzin. Obsunięcie PKB o choćby jeden punkt procentowy (do poziomu ~3% wzrostu rocznie) będzie miało odczuwalne skutki. Polska chce gonić zachód w kwestiach gospodarczych, a każde spowolnienie nas będzie od tego zachodu oddalać.
Można tu zastosować wręcz pewną analogię do inwestowania: jeśli z naszego kapitału (100%) stracimy jedną setną (1%) to ile musimy zarobić z pozostałej części (99%) żeby tylko wyjść na przysłowiowe zero? Dokładnie 1,01% czyli to co straciliśmy i jeszcze trochę. Wydaje się niewiele, ale mówimy o PKB, który w 2016 roku wynosił 1 852,2 miliarda złotych. Ten 0,01% to ponad jeden miliard 850 milionów złotych w PKB. Nadal to 0,01% to mało?
Mam nadzieję, że nikogo nie zraziłem tym akapitem. Jeśli jednak macie jakieś wątpliwości to sprawdźcie te wszystkie dane i informacje. Źródła podałem, jeśli coś jest błędnie – dajcie proszę znać w komentarzu!
Porównywanie ekonomi gdzie głównym źródłem jest ropa nie ma najmnieszego sensu. Ekonomia Polski to zupełnie inny rodzaj w którym źrodła GdP są o wiele bardziej zdywersyfikowane. Próba ukazywania symetri jest złą wolą wynikającą z poglądów politycznych lub elementarnym brakiem zrozumienia różnic.
Nacjonalizacja to określenie mające negatywną konotację choć w przypadku Polski banki które były (i w wielu przypadkach nadal są)w rękach kapitału zagranicznego to czyste ekonomiczne harkiri które zafundował „wybitny” Balcerowicz. W każdym normalnym kraju jest to obwarowane przepisami i obcy kapitał nie może przekraczać 10% . Zatem częściowe przejmowanie własności banków to bardzo mądre posunięcie, którego następnym etatapem w miarę bogacenia się społeczeństwa będzie to że przeciętni Polacy bedą inwestować w banki. Autor zapomina że teraz banki takie jak JP Morgan inwestują realnie w Polsce otwierając własne placówki, a nie wykupując banków jak to działo sie do tej pory. Ogólnie ,artykuł ten urąga intelektualnie podstawom ekonomi i jest czysto polityczny bo merytoryki tutaj brak.
Ciekawy komentarz. Cóż, idźmy po kolei: wspomniałem, że w Europie nie mamy takiego uzależnienia od jednego źródła. Symetrię pokazuję w kontekście działań rządu mające na celu „kupno” głosów. Tylko że wystarczy kryzys gospodarczy i możemy mieć powtórkę z Wenezueli – czyli brak możliwości odwołania władzy i olbrzymie problemy dla obywateli.
Co do obcego kapitału popatrzyłem na znany mi rynek czyli UK. Citibank tam należy do Citigroup. Santander ma ponad 10% udział w rynku detalicznym i nie dość że należy do Hiszpanów to jeszcze kupuje mniejsze angielskie banki.
Co do samych banków to jakoś nie uważam tego za bezpieczną inwestycję. O tym że banki nie są już instytucjami zaufania publicznego pisałem prawie rok temu.
Szkoda że moja krytyka działań obciążających polską gospodarkę spotyka się z Twoją krytyką tylko dlatego że masz inne poglądy. W jakich krajach są takie obwarowania o jakich mówisz? Dlaczego do innych argumentów się nie odniesiesz?
Citi bank i city Group to jedna i ta sama firma. ( subsidiary).
Udział w rynku( mowa o Santader) a struktura akcjonariatu to 2 rożne rzeczy.
Mowiąc o 10% mam na myśli w ręku jednego inwestora zagranicznego, a przykładem tego jest Kanada. Banki są krwiobiegiem gospodarki każdego kraju i do tego bardzo rentownym biznesem,więc Twoja uwaga jest bezzasadną. Mówiłem o bankach w Polsce by pokazać brak Twojego zrozumienia co to jest nacjonalizacja a raczej repolonizacja krwiobiegu gospodarki i dlaczego jest to bardzo ważne i dobre posunięcie. A porównywanie Wenezueli do Polski to tak jak porównywac krowę do konia w wyścigach konnych. Moja krytyka nie ma nawet cienia o zabarwieniu politycznym,natomiast obnaża Twoje podteksty polityczńe które pozostają tylko i wyłącznie podtekstami bo nijak mają się do podstaw ekonomi i jej wyników w Polsce. Przepraszam i nie chcę być niemiły ale do reszty Twoich argumentów nie odnoszę się , bo nie mam czasu by prowadzić wykłady z podstaw ekonomi dla jednego studenta.
Z tego co piszą w Wikipedii, Santander UK przejmował banki brytyjskie i należy w 100% do hiszpańskiej grupy (obcy kapitał dla Wielkiej Brytanii). Więc widzisz, podałeś jeden przykład (Kanada) a ja inny (UK) i obaj mamy rację.
Banki są istotne dla gospodarki, natomiast w tej chwili są jednostkami mającymi generować zyski. Czy tworzenie bankowości w oparciu Skarb Państwa jest rozsądny? W obecnym systemie prawnym, który umożliwia wrzucanie do SSP osób bez doświadczenia, po znajomości etc nie jest dobrym posunięciem, bo tylko zwiększy koszty. To może kapitał prywatny? Cóż, mamy trochę takiego w PL (Getin i całą ta grupa kapitałowa), który nie cieszy się dobrą opinią wśród obywateli. I ma spory portfel kredytów frankowych. Nacjonalizacja/repolonizacja czy jakiegokolwiek określenia użyjemy jest ok – jeśli są odpowiednie przepisy i są to przemyślane decyzje, a nie podyktowane populizmem.
Nie porównałem gospodarki Wenezueli do Polski. Tylko pokazałem potencjalny skutek takiej a nie innej polityki uprawianej w momencie szczytu koniunktury. Bo tak, ja dostrzegam w tym zagrożenie zarówno dla naszej gospodarki jak i dla demokracji. A że jest bardzo jaskrawy przykład to ignorowanie tego jest co najmniej lekkomyślne.
Co do podstaw ekonomii to mam odmienną ocenę mojej wiedzy – a że dotychczas się niespecjalnie myliłem w różnych aspektach to nie uważam, żeby Twoje zdanie było właściwe.
Natomiast sprowokowałeś mnie do napisania artykułu na temat skutków planu Balcerowicza i czy można obiektywnie ocenić ich skutek dla polskiej gospodarki.
PS. Czy Citibank nie funkcjonuje w Kanadzie? I czy nadal nie należy do Citigroup czyli kapitału obcego dla Kanady (bo z USA?)
Nie pisałeś „dla jednego studenta” tylko dla wszystkich czytających. Przez takie sprawianie sprawy Twój komentarz wydaje mi się faktycznie zideologizowany i niemiarodajny – potwierdzający stereotyp nieznajomości ekonomii u zwolenników PiS – choć, ofc, Kaczyński udowodnił akurat że się zna 😉
Ps. nie, nie jestem ani z Hutu, ani z Tutsi.
Niestety, często brak uzasadnienia się przykrywa takimi argumentami 🙁