bank to instytucja zaufania społecznego?

przez | 12 lutego 2016

Pojęcie „jak w szwajcarskim banku” to synonim bezpieczeństwa i pewności, który wywodzi się z helweckich instytucji finansowych. Niestety, w odniesieniu do współczesnych nam banków nie można tego w ten sposób postrzegać. Moim zdaniem w Polsce nie jest tak, że bank to instytucja zaufania społecznego.

[otw_is sidebar=otw-sidebar-1]

Główne powody

Wyniki

Spowodowane jest to przede wszystkim coraz bardziej wyśrubowanymi wynikami sprzedażowymi, które są narzucane pracownikom bankowym przez kadrę menadżerską, która podlega silnej presji akcjonariuszy. Dotyczy to również banków, których udziały należą do Skarbu Państwa. Z ich zysków są wypłacane dywidendy (tematowi dywidend ze spółek Skarbu Państwa poświęcę osobny wpis w przyszłości), a te są wynikiem właśnie sprzedaży. To oznacza niestety, że w banku zamiast z osobą chcącą doradzić nam jak najlepsze zastosowanie dla naszych pieniędzy, spotykamy się niestety z handlowcami, mającymi za zadanie nie tylko sprzedać nam produkt, po który przyszliśmy, jak np kredyt hipoteczny, ale stosując cross-selling podrzucić nam konto osobiste, kartę kredytową i najlepiej polisę inwestycyjną. W końcu wciąż rosnące zyski banków, 16,224 mld zł netto w 2014 roku – wzrost o 6,9% w stosunku do 2013 roku (dane KNF), nie biorą się z powietrza. Czy wiedząc o tym nadal będziemy uważać, że elegancko ubrany pracownik banku to doradca, a nie sprzedawca? Raczej nie…

Papierologia

Inna sprawa to skomplikowane dokumenty, pozostawiające niekiedy szerokie pole do nadinterpretacji, zwłaszcza ze strony banku. Legendę o Twardowskim pamiętamy? Świetny przykład (choć niezbyt powszechnie podkreślany) na domyślne zawężenie warunków umowy przez klienta. Twardowski myślał, że określenie „Rzybank to instytucja zaufania społecznego?m” w cyrografie odnosi się tylko do miasta. A tu proszę, niespodzianka, „Karczma ta Rzym się nazywa!* rzecze mu diabeł i porywa nic niespodziewającego się Twardowskiego. To samo niestety może nas czekać gdy podpisując umowę z bankiem nie będziemy mieć na piśmie sprecyzowanych warunków, tylko zostawimy je w domyśle, które mogą bardzo różnić się od „domysłów” banku. Co prawda w listopadzie 2012 roku siedem instytucji: Bankowy Fundusz Gwarancyjny, Komisja Nadzoru Finansowego, Ministerstwo Finansów, Ministerstwo Sprawiedliwości, Narodowy Bank Polski, Policja oraz Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów rozpoczęły kampanię społeczną „Nie daj się nabrać. Sprawdź, zanim podpiszesz”, jednak w założeniu ma ona służyć unikaniu pozabankowych form pożyczania pieniędzy. Na szczęście trzeci („dokładnie przeczytaj umowę„) oraz czwarty („nie podpisuj, jeśli nie rozumiesz„) punkt kampanii śmiało można, a nawet trzeba zastosować również w stosunku do banków i ubezpieczycieli. Pamiętaj, że zgodnie z prawem możesz zabrać kopię umowy i wszelkich regulaminów, Ogólnych Warunków oraz Tabel Opłat do domu, by się z nimi na spokojnie zapoznać przed podpisaniem jakiejkolwiek umowy finansowej.

Bezpieczeństwo

Nie da się też ukryć, że nawet powierzone bankowi pieniądze nie są tak do końca bezpieczne. Co prawda mamy Bankowy Fundusz Gwarancyjny, który zabezpiecza nasze oszczędności. Jednak jest to limitowane do równowartości 100 000,00 € (czyli w tej chwili ponad 400 tysięcy złotych). Jest to kwota w zasadzie wystarczającą dla wielu z nas. Jednak pamiętajmy, że w lipcu 2013 roku na Cyprze zdecydowano o nacjonalizacji prawie połowy oszczędności na kontach na których znajdowało się więcej niż gwarantowane przez państwo 100 tysięcy Euro. Jeśli ktoś miał w Bank of Cyprus saldo 200 000,00 € to po operacji miał saldo 152 500,00 €. Precedens ten, mimo zasłaniania się racjonalnymi przesłankami, był zapewne również testem społecznej reakcji na tego typu działania. Na Cyprze żyje 1,41 mln ludzi (dane za 2013 r.), czyli mniej niż w Warszawie, co stanowi całkiem dobrą grupę reprezentacyjną dla reszty Europy. Mimo poważniejszych problemów takie rozwiązanie nie zostało (jeszcze) zastosowane w dotkniętej głębokim kryzysem Grecji, borykającej się z bezrobociem Hiszpanii czy wiecznie zadłużonych Włoszech. Być może właśnie ze względu na dość duże nagłośnienie tych działań na Cyprze.

Nadużycia

Gdzie w grę wchodzą duże pieniądze i władza nad nimi, tam pojawia się zagrożenie wykorzystania informacji dla własnych zysków. W 2015 roku ukarano siedem światowych banków za manipulowanie stawką LIBOR i kursami wymiany walut dolara i Euro, dzięki czemu zwiększali swoje zyski. A LIBOR jest istotnym czynnikiem na rynku finansowym, bowiem m.in. od niego zależy wysokość raty dla kredytów zaciągniętych w walutach obcych.

Nowe przepisy obciążają banki, ale czy na pewno?

Wspomniałem już o miliardowych zyskach sektora bankowego w Polsce. W lutym 2016 weszło w życie prawo, które postanowiło uszczknąć co nieco z tych obrotów, nakładając na banki podatek od aktywów w wysokości 0,44%. Wydaje się to niewiele, ale na skutek tego (a także kilku innych czynników) do dnia dzisiejszego 15 banków na rynku polskim podniosło swoje marże dla udzielanych kredytów hipotecznych. Przeciętny Kowalski zapłaci za ten podatek około 10 tysięcy złotych więcej za każde 100 tysięcy złotych udzielonego na 30 lat kredytu hipotecznego. Mimo szumnych zapowiedzi przedstawicieli rządzącej partii o karaniu banków przerzucających koszty podatku na klientów, od pierwszych podwyżek minęły już trzy miesiące, a jakichkolwiek ruchów ze strony instytucji państwowych brak.

Plusem jest oczywiście pojęcie „zdolności kredytowej” jaką badają banki przed udzieleniem nam jakiejkolwiek pożyczki. Jest to dość ściśle powiązane z przepisami, które obecnie mówią, że obciążenia ratalne nie mogą przekraczać 50% naszych dochodów. Same banki też stosują dodatkowe kryteria, zaostrzając politykę kredytową. Okazało się to bardzo dobrym rozwiązaniem póki co, bo uniknęliśmy takiego załamania na rynku nieruchomości, jakie miało miejsce w stosujących ówcześnie znacznie bardziej liberalną politykę kredytową Stanach Zjednoczonych w 2007 roku. Kryzysu samego w sobie nie uniknęliśmy, ale to był skutek globalizacji, a nie błędnej polityki kredytowej polskich banków.

Czas na wnioski

Co wynika z powyższego? Otóż na pewno nie to, że banki są złe. Nie są. To nie banki kreują problemy. Tak samo jak sklep sprzedający alkohol nie kreuje choroby alkoholowej. Stosowanie z umiarem oferty finansowej banków pozwala nam się rozwijać. Problemem są ludzie, którzy nie potrafią się kontrolować ani też właściwie się zachować w przypadku problemów czy czasami wręcz nie przeczytać dobrze na co się zgadzają składając podpis w banku. Natomiast czy bank to instytucja zaufania społecznego? Na podstawie wymienionych argumentów widać, że banki nie są już instytucjami zaufania publicznego. I powinniśmy przestać traktować banki jako miejsce, gdzie chcą naszego dobra. Tam, podobnie jak na targowisku czy w hipermarkecie dochodzi do transakcji kupna-sprzedaży, a towarem jest pieniądz. Bank, tak jak każdy sklep, chce nam sprzedać jak najwięcej, nie interesując się za bardzo czy dany produkt jest nam potrzebny. Dlatego najważniejsze jest, byśmy pamiętali, że bank jest punktem handlowym, nie doradczym!

A Ty jakie masz zdanie na temat banków? Napisz w komentarzu 🙂

 

* cytat zaczerpnięty ze strony Bajkowy Zakątek

13 komentarzy do „bank to instytucja zaufania społecznego?

  1. Remigiusz Witczak, bloger

    abstrahując od banków mam taką samą zasadę, nie musisz – nie podpisuj, dlatego nie tylko jestem niechętny pożyczkom (o ile nie są konieczne) co nawet unikam wszelkich abonamentów telekomunikacyjnych oraz internetowych

    od 2 lat np. używam tylko internetu na kartę, w tej chwili w cenie dochodzącej do 1 zł / 1 GB jest to lepsze rozwiązanie, obecnie skończyłem ostatnią umowę telekomunikacyjną nawet firmę przestawiając „na kartę”

    Odpowiedz
    1. BJK Autor wpisu

      w pewnych sytuacjach abonament może ratować życie. Byłem raz świadkiem sytuacji, gdy skończyły się środki na koncie w momencie wzywania assistance do uszkodzonego auta. To ekstremalny, rzadki przypadek, ale mimo wszystko się może zdarzyć. A prawa Murphy’ego potrafią być nieubłagane….

      Odpowiedz
  2. Mona

    Papierologia mnie przerasta… dlatego, gdy mam się zabrać za cokolwiek związanego z bankiem robię to powoli, w spokoju i na pewno długi wczytuję się we wszystkie kruczki 🙂

    Odpowiedz
  3. Kamil

    Wychodzi na to, że lepiej kasę trzymać w skarpecie ;p Jasne, że banki chcą jak najwięcej zarobić. Ale jak ktoś potrzebuje się rozwijać, to i tak skorzysta.

    Odpowiedz
  4. GeeWay

    Zdecydowanie problemem są ludzie, nie banki. Banki to tylko instytucje pomagające ludziom. I tylko od nas zależy czy potrafimy z nich korzystać czy też nie!

    Odpowiedz
    1. BJK Autor wpisu

      Nie do końca. Bank daje pewne możliwości za pewną konkretną prowizję. Problemem jest pełne zaufanie ludzi do banków oraz tzw. doradców finansowych, którzy niestety nie zawsze działają w interesie klienta. A wyśrubowane plany sprzedażowe banków niejako to nakręcają. W efekcie mamy protesty frankowiczów czy osoby wplątane w polisy inwestycyjne, osoby które takich produktów nigdy nie powinny mieć zaoferowanych.

      Odpowiedz
  5. Avatea

    „Najważniejsze jest, byśmy pamiętali, że bank jest punktem handlowym, nie doradczym!” to jest kluczowe zdanie! Nieraz się przejechałam na tym, że po prostu nie doczytałam co w umowie było napisane i poniosłam straty. Teraz zmądrzałam i strat nie ponoszę. Bank to sprzedawca i musimy się naprawdę mocno zastanowić, czy to co oferuje jest nam potrzebne i korzystne.

    Odpowiedz
  6. Rafał Z.

    Witaj, ciekawe spojrzenie. Dzisiaj do Ciebie trafiłem, więc pewnie w kilku komentarzach się jeszcze pojawię.
    Pozdrawiam

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *